Rankiem 24 lutego świat obiegła wiadomość o wybuchu wojny na Ukrainie. Większość ludzi dowiedziała się o tym z radia lub telewizji przed wyjściem z domu do pracy. Natomiast ja dowiedziałem się o tym ok. 5 nad ranem, gdy obudziły mnie wyskakujące na moim telefonie jak szalone komunikaty z giełdy krypto. Bitcoin spada 10 % – pierwsze co pomyślałem to – wojna! Sprawdziłem serwisy informacyjne i faktycznie, w Kijowie wybuchają bomby!
W tym samym czasie, gdy na światowych giełdach praktycznie wszystkie kryptowaluty spadają, kurs Bitcoina na ukraińskiej giełdzie Kuna rośnie o ok. 10 %, a Ethereum o 8 %.
Co wpływa na wzrost kursu Bitcoina na Ukrainie?
Atak Rosji na Ukrainę spowodował, że z samego rana Ukraińcy ustawili się w kolejkach do bankomatów, żeby wyciągnąć z banków gotówkę w obawie przed tym co się może stać z ich oszczędnościami. Natomiast osoby obeznane z technologią uznały, że lepszą alternatywą niż stanie w kolejkach będzie ulokowanie pieniędzy w krypto.
Krypto można łatwo schować i wysłać w dowolne miejsce na ziemi. W przeciwieństwie do złota Bitcoina można podzielić na mniejsze części, a każdą z nich przesłać na inny adres. Ucieczka w krypto nie jest również uzależniona od tego jak funkcjonuje system bankowy, który na wypadek wojny może wprowadzić określone obostrzenia np. zakaz transferu środków za granicę.
Wprawdzie krypto nie jest traktowane jako tzw. „safe haven”, czyli bezpieczna przystań jak np. dolar, frank szwajcarski czy złoto, to na wypadek różnego rodzaju lokalnych kryzysów – np. kryzysu gospodarczego, który możemy obserwować w Wenezueli – ludzie często uciekają do kryptowalut. Wenezuelczycy mieszkający w USA wysyłają pieniądze bliskim w kraju w postaci krypto, z uwagi na przewagę tego sposobu transferu środków nad korzystaniem z systemu bankowego nadzorowanego przez reżim w tym kraju.
Jak my możemy się przygotować na wypadek nagłego ataku na nasz kraj?
Preppers to osoba, która jest przygotowana na różnego rodzaju kryzysy np. wojnę. Preppering jest bardzo popularny w USA, gdzie ludzie posiadają w ogródku własne schrony atomowe wyposażone w wodę i zapasy żywności pozwalające na przeżycie w schronie nawet kilka tygodni.
Do prepperingu zalicza się również ruch tworzony przez tzw. „finansowych preppersów”. Są to osoby, które dbają o własne finanse i zabezpieczają się na różne okoliczności. Bardzo popularne wśród finansowych preppersów jest posiadanie złota. Niektórzy mają bardzo pokaźne kolekcje złotych monet lub sztabek.
Złoto jest wśród inwestorów traktowane jak polisa ubezpieczeniowa. W trakcie II Wojny Światowej złota obrączka lub kolczyki często ratowały ludziom życie. Za złoto można było się wykupić z transportu do obozu koncentracyjnego lub po prostu kupić żywność.
Naturalnie nie da się całych oszczędności ulokować w metalach szlachetnych i wręcz jest to nieodpowiedzialne, ponieważ złoto również podlega wahaniom rynkowym i nie mamy gwarancji, że jego kurs zawsze będzie szedł do góry, ale jak już wspomniałem nawet posiadanie złotej biżuterii może uratować nam kiedyś życie.
Osobiście uważam, że dobrym pomysłem jest posiadanie zdywersyfikowanego portfela pod względem geograficznym. Po co nam dywersyfikacja? Jeżeli na przykład wszystkie oszczędności lokujemy w nieruchomości – co w Polsce jest bardzo popularne wśród zamożnych osób – na wypadek kryzysu podobnego do tego na Ukrainie możemy zostać z niczym. Jeszcze przed atakiem z 24 lutego wartość nieruchomości w Kijowie spadła o 50 %, a obecnie wiele mieszkań jest po prostu w gruzach.
W jaki sposób osiągnąć dywersyfikację geograficzną?
Jest to bardzo proste, wystarczy posiadać waluty obce (dolary, franki szwajcarskie). Większe kwoty można lokować na giełdach zagranicznych (np. w USA) lub w fundusze zagraniczne. Posiadanie akcji takich firm jak Google, Amazon czy Coca Cola nie chroni nas przed zawirowaniami giełdowymi, ale zapewnia wspomnianą dywersyfikację geograficzną. Posiadanie akcji firm zagranicznych powoduje, że nasze oszczędności są denominowane w walucie kraju, w którym siedzibę posiada dana spółka. W konsekwencji mocne spadki złotówki przekładają się na wzrost wartości naszych oszczędności denominowanych w walutach obcych.
Miejmy nadzieje, że nigdy nie znajdziemy się w sytuacji podobnej do tej na Ukrainie, ale jak powiedział W. Cimoszewicz podczas powodzi w latach 90-tych – trzeba było się ubezpieczać!
Autor: Tomasz Majkowycz – adwokat/wspólnik zarządający