W ostatnim czasie bardzo dużą popularność zyskuje gra na rynku FOREX. Wiele osób, które rozpoczynają swoją przygodę z handlem na rynku FOREX, nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że FOREX to nie giełda. FOREX jest rynkiem pozagiełdowym (OTC – over-the-counter). Początkowo rynek ten ograniczał się do wymiany walut pomiędzy bankami, z czasem ze względu na coraz większą automatyzację i lepszy przepływ informacji umożliwiono handel innymi rodzajami aktywów, np. metalami czy obligacjami.
Warto zaznaczyć, że w przypadku dużych podmiotów, które uczestniczą w handlu na rynku FOREX, wymienia się prawdziwą walutę. W przypadku rynku detalicznego klienci nie kupują waluty, a jedynie wirtualne kontrakty na różnicę kursową (CFD – contract for difference). Kontrakty CFD to rodzaj umowy pomiędzy wystawcą kontraktu a inwestorem. W tym przypadku strony dokonują swego rodzaju zakładu, w którym wystawca kontraktu zobowiązuje się zapłacić nabywcy różnicę pomiędzy aktualną wartością danego aktywa (np. waluty, akcje, obligacje, surowce) a jego wartością w dniu wygaśnięcia kontraktu. Tego typu umowy nazywa się również opcjami.
Jak to działa w praktyce? W odróżnieniu np. od kupna akcji na giełdzie nabywca kontraktu CFD nie staje się właścicielem danej akcji, a jedynie instrumentu finansowego, którego wartość jest pochodną wartości tej akcji, dlatego też tego rodzaju instrumenty nazywa się instrumentami pochodnymi. Zakład może dotyczyć wzrostu ceny akcji (pozycja długa) albo spadku jej ceny (pozycja krótka). W przypadku zmiany kursu, gdy kieruje się on w obstawioną przez inwestora stronę, inwestor zyskuje wartość równą liczbie zyskanych punktów procentowych. Działa to w obie strony: w przypadku, gdy ruch kieruje się w przeciwnym kierunku, inwestor traci odpowiednią liczbę punktów.
W celu usprawnienia handlu takimi kontraktami na rynku zaczęli pojawiać się pośrednicy (brokerzy), którzy kojarzyli strony transakcji. Czasami jednak trudno jest znaleźć drugą stronę zainteresowaną zawarciem konkretnej transakcji, dlatego też działalność brokerów przestała ograniczać się wyłącznie do pośrednictwa – zaczęli więc sami brać udział w transakcjach z klientami. Tego typu brokerów nazywa się market makerami. W takiej sytuacji wystawcą kontraktu jest broker, a nabywcą klient, co powoduje, że strata klienta jest zyskiem brokera, i na odwrót.
Część firm posiada specjalne działy call center zajmujące się nakłanianiem drobnych inwestorów do zawierania ryzykownych transakcji tylko po to, aby generować ich stratę i przynosić zyski brokerowi. Tego typu działy określa się mianem „łowców jeleni”, którzy za wszelką siłę starają się wpłynąć na emocje inwestora. W tym celu wszystkich „łowców” gromadzi się w jednym pomieszczeniu, gdzie uzbrojeni w telefony, o określonej godzinie zaczynają dzwonić do swoich klientów, przekrzykując się nawzajem, aby klient w słuchawce słyszał atmosferę giełdy znaną z filmów o Wall Street. Bardzo często w tle słychać angielskojęzycznego spikera z amerykańskiej telewizji biznesowej, by dodatkowo spotęgować to wrażenie. Ich działalność ma na celu jedynie generowanie jak największych prowizji za zawierane transakcje, a czasami wręcz oszukiwanie klientów nieświadomych tego, że drugą stroną transakcji jest broker.
Przy wyborze brokera sprytny inwestor powinien kierować się kilkoma prostymi zasadami. Po pierwsze każdy broker powinien posiadać odpowiednią licencje wydawaną przez organy nadzoru państwa, w którym ma siedzibę. W Polsce nadzorem i licencjonowaniem firm inwestycyjnych zajmuje się Komisja Nadzoru Finansowego.
Należy pamiętać, że w zależności o jurysdykcji różni nadzorcy mają różne wymagania wobec brokerów. W mojej ocenie należy unikać brokerów z egzotycznych destynacji takich jak Wyspy Marshalla, wysypy Saint Vincent i Grenadyny czy Repub- lika Vanuatu. Generalnie uważam, że sprytny inwestor powinien korzystać z usług firm mających siedzibę w państwie, którego system prawny zna, lub przynajmniej, w którym mieszka. Jednak różnorodność ofertowa i cenowa skłania wielu inwestorów do wyboru brokerów zagranicznych.
Bardzo ważne, by sprawdzić, czy licencja, którą chwali się broker, została mu faktycznie wydana. Nie wystarczy, że taka informacja znajduje się na stronach internetowych spółki. W przypadku polskich brokerów warto skontaktować się z KNF-em. Pomocne mogę być również opinie w Internecie. Powinniśmy kierować się zasadą, że jeśli pojawi się chociażby cień wątpliwości co do uczciwości danego brokera, powinniśmy zrezygnować z jego usług.
Jeżeli podejrzewasz, że Twój broker działa nieuczciwe skontaktuj się z nami!